piątek, 4 grudnia 2009

roy ayers - we live in brooklyn, baby

mówiąc o Royu Ayersie, szalonym wibrafoniście z dyskografią prawie tak obszerną jak cala polska fonografia, wspomnieć powinno się o jego największych przebojach, takich jak np "Running Away". powinno się powiedzieć o soundtracku do "Coffy" (klasyk kina blaxploitation, historia laski z afro i z żyletkami w tym afro, a czasem też z shotgunem, ale nie w afro tylko w rękach). powinno się powiedzieć o ogromnym natężeniu pozytywnych emocji (or something gay like that) płynących choćby z mistrzowskiego "Everybody Loves The Sunshine".

w tym momencie mówię "stop", bo chcę przedstawić coś zupełnie innego - bardziej mrocznego, psychodelicznego, dziwnego no. "We Live In Brooklyn Baby" pochodzi z płyty "He's Coming" i jest mocnym utworem. na jego klimat składa się intrygujący główny motyw, zawsze interesujące brzmienie wibrafonu oraz hipnotyzujący, tajemniczy wokal Roya (aż słuchasz i boisz się że nocą na ulicy dopadnie Cię pan w kapeluszu okularach i śmiertelnie pobije pałeczkami do wibrafonu). razem z idealną na pętle perkusją numer ten wpisuje się w kanon samplingu w hip hopie. zarówno w tym nowojorskim jak i bardzo nie nowojorskim - myślę tutaj oczywiście o Kalifornii, która "my żyjemy na Brookynie bejbe", przerobiła na własne "my żyjemy w Long Beach bejbe" ("Our Time Is Now" RBX'a - w sumie coverem Ayersa bym to nazwał, ale nie wiem). w każdym razie, bądź co bądź, link jest na dole bejbe, wiem, że chcesz na niego kliknąć bejbe

Roy Ayers - We Lve In Brooklyn, Baby (1972)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz