piątek, 3 grudnia 2010

chojnito's way poleca #3

odnoszę wrażenie, że jeśli za jakieś kilkanaście lat krytycy i teoretycy muzyczni wymyślą takie pojęcie jak "hip hop progresywny", albo coś innego tak samo poważnie brzmiącego, to za czołowe wydawnictwo, za "Dark Side Of The Moon" tego nurtu uznają "My Beautiful Dark Twisted Fantasy" Kanye Westa. pan Gayfish od zawsze chciał pokazać, że jedną nogą stoi próg wyżej od przeciętnego rapowego artysty, to co obecnie pokazuje możemy cicho nazywać wyższym poziomem, a jak próba czasu pozwoli (a pozwoli) to będziemy to mówić głośno. w każdym razie album robi wrażenie, nie ważne z której strony się na niego spojrzy. mamy zbudowane na interesującym kontraście między zwrotkami a refrenem "Dark Fantasy". mamy mocne manifestacje osobowości Westa w "Power" i "Gorgeus", mamy pół popowej sceny w epickim "All Of The Lights". mamy dwa obok siebie ponad sześciominutowe rapowe posse cuty, które zupełnie nie nudzą. mamy nawiązujące do dawnego brzmiena "Devil In A New Dress", mamy rozwijający ideę kontrowersyjnego "808's And Heartbreaks" utwór "Lost In The World" mamy kilkuminutową solówkę na vocoderze, mamy zabawny skit od Chrisa Rocka, czego właściwie nie mamy?zapamiętajcie ten tytuł na całe życie, wielka sprawa
wprawdzie Yelawolf nakazuje nam nazywać ten projekt wydawictwem poprzedzającym jego pierwszy solowy album, nie mam jednak wątpliwości, że "Trunk Muzik 0-60" to dla mnie rapowy debiut roku. kawałek świeżego południowego rapu natchnionego duchem rocka i country (szkoda jednak, że tylko natchnionego, a nie faktycznie zawierającego te elemtenty, jak to było na rewelacyjnej epce "Arena Rap"). rewelacyjne flow (nie tak dobre jak Eminema, ale przecież Shady na samym początku też nie mordował techniką) na może nie rewelacyjnych, ale utrzymanych w zaplanowanej konwencji podkładach. no i te teksty, przenoszące słuchacza do Alabamy - za kierownicę starego obdrapanego Chevroleta, albo na bujany fotel na ganku drewnianej chaty ze strzelbą w ręku. to naprwdę działa, sprawdźcie sami i wypatrujcie nowego, tego właściwego, albumu ("Radioactive") w przyszłym roku
krążki - składanki nagrane przez wielu zacnych wykonawców mają to do siebie, że przechodzą kompletnie bez echa. z tą składanką, przypominającą nam muzykę skomponowaną przez Quincy'ego Jonesa, nie będzie inaczej. ale warto przekonać się na własnych uszach, że "Q: The Soul Bossa Nostra" ma naprawdę udane momenty. ciekawe interpretacje "It's My Party" przez Amy Winehouse, "Give me The Night" przez Jamie Foxxa. wykonane a capella "Soul Bossa Nova" z linjkami Ludarisa. Talib Kweli rapujący pod "Ironside", które każdy zna choćby z "Kill Billa". do tego pare kretywniejszych numerów, np "Sanford and Son", pomysłowo samplujące motyw z serialu o takim samym tytule. rzecz jak najbardziej warta uwagi, trzeba tylko przymknąć oko na autotune'ową wersję "P.Y.T." Michaela Jacksona, która jest kwasem niemiłosiernym. polecam bardzo, jeśli sobie chcecie przypomnieć Quincy'ego, albo kojarzycie go tylko z hitów dla MJ'a i wiecie dobrze, że to błąd
Chrisette Michele kibicuję od początku, zatem cieszę sie, ze po świetnym debiucie ("I Am"), lekko odstającym "Epiphany" znowu wzbija się na wyżynę i jej trzeci album, "Let Freedom Reign" to mocna sprawa. najlepszy jej album dla mnie, a to co u mnie przemawia na jego korzyść to bardziej energiczna oprawa muzyczna - bliższa temu co prezentowała na swoich albumach Macy Gray (poza tegoroczną kupą), niż Erykah Badu. co do wokalu, to kto słyszał to wie, że rekomendować nie trzeba, piękny soulowo-jazzujący głos, którym wokalistka sprawia wrażenie wyczyniać więcej niż prezentowała dotychczas, ale to może kwestia tego, że nie pamiętam do końca poprzednich krążków. sprawdźcie to sobie, a jeśli uważacie, że soulowe love songi was raczej męczą, to Wam powiem, że album nabiera chwilami zupełnie innego charakteru. tytułowy kawałek z Talibem Kweli i Black Thoughtem (w którym piosenkarka nawet nieźle rapuje) to jest to co trafi w Wasze gusta
dużo było dobrych płyt ostatnio, a mi leniowi się nie chcę pisać o wszystkim, zatem tylko wspomnę. co do soulu to warto jeszcze sprawdzić The Floacist (ztj Natalie Stewart z Floetry) - "Floetic Soul", Ronald Isley z Isley Brothers - "Mr I", Duffy - "Endlessly". z hip hopu głośno było o debiucie Nicki Minaj ("Pink Friday") - rzecz bardzo popowa, plastikowa, ale mająca w sobie coś. a z innych klimatów to zauważę, że soundtrack do filmu "Tron: Legacy" został skomponowany, i to całkiem nieźle przez legendarny francuski duet, Daft Punk

3 komentarze:

  1. Na pewno sprawdzę Chrisette, bo pokochałem się po "I Am". Sprawdzę też Kaynego, bo choć w rapie nadrabiam teraz klasyki i siedzę w '90, to płyta zbiera tak pochlebne opinię, że muszę sprawdzić.

    OdpowiedzUsuń
  2. "ale przecież Shady na samym początku też nie mordował techniką"
    Przecież na Infinity właśnie Shady się bawił w wielokrotne, braggadocio i temu podobne gierki.
    Potem zaprzestał.
    Wolfeezy to nigdy nie będzi poziom Ema, ale ma szansę zrobić coś podobnego do Bubby Sparxxxa, zaistnieć na rapowej mapie na jakieś 5 lat.
    Btw coś marne to podsumowanie, w sensie krótkie, liczyłem na kilka mb tekstu.

    OdpowiedzUsuń
  3. moje wpisy o nowościach są w założeniach bardziej dłuższymi wzmiankami o nowych wydawnictwach, niż krótszymi recenzjami, tych mi się nie chcę już pisać jakoś. może stworzę coś konkretniejszego na podsumowanie roku, ale jak już to coś niekonwencjonalnego
    a co do ema to jakoś zawsze za początek jego kariery przyjmuję "slim shady lp", gdzie wydaje się mieć znacznie mniejszy warsztat w konfrontacji z takim "eminem show" na przykład

    OdpowiedzUsuń