wtorek, 22 lutego 2011

willie hutch - we gonna have a house party

każdy zna przepis na udaną domówkę - duże ilości wódki, rozmaite napoje do popity, prażynki z Biedronki i puszczane z YT na zmianę "Drin za Drinem" i "Weź Pigułkę". znak naszych czasów, proste, a co do dawnych lat to wtedy tak łatwo nie było. żeby dobrze rozkręcić prywatkę potrzeba było dobrej inspiracji, odpowiednich wzorców. tymi służył muzyk Willie Hutch.wydając w Motown Records w 1977 "Havin' A House Party" - czyli rozkładający temat na pierwsze czynniki instruktaż na temat dobrej imprezki. czyli coś, co jakbym puścił na własnej domówce, to moi współimprezowicze pytaliby czy mnie przypadkiem w kółko nie pogoliło. może i mieli by trochę racji, bo gdzie takiej muzyce do melanżowego kunsztu DJ'a Hazela po zbyt dużej ilości alkoholu. ale Williego można posłuchać przy każdej innej okazji, to z pewnością jeden z jego najważniejszych krążków (obok znanych i kochanych soundtracków do "The Mack" i "Foxy Brown"). poniżej oczywiście próbka wspomnianego programu instruktażowego. zachęcam do zamawiania całości, jak zadzwonicie w ciągu najbliższych 20 minut to dorzucam plastry na dupę Dr. Levina

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz