
biorąc pod uwagę ścisłą czołówkę amerykańskiego hip hopu, LL Cool J nie ma się zbyt dobrze w oczach/uszach polskich słuchaczy. tak wyszło, że ludzie kojarzą go głównie jako pana, który śpiewa z Jennifer Lopez czy Amerie, albo jako pana "paradise is very nice". tak naprawdę mają do czynienia z jednym z najmocniejszych zawodników w historii gatunku. energia na mikrofonie, otwartość na zmieniające się trendy, dobra ręka do producentów, oto co charakteryzowało pana Smitha przez conajmniej piętnaście lat jego kariery, co w hiphopowej rzeczywistości równoważne jest niemal wieczności. samozwańczy "greatest of all time" i to całkiem zasłużenie według mnie. przedstawiam Wam mocny numer z jego równie mocnego debiutu ("Radio"), w którym razem z założycielem Def jam Records, Russelem Simmonsem, rozprawia się lirycznie z wszechobecnymi i w dzisiejszych czasach nałogowymi kiciarzami
LL Cool J - That's A Lie (1985)
dobre pierdolnięcie
OdpowiedzUsuń