piątek, 14 maja 2010

B.O.B. - The Adventures of Bobby Ray (recenzja)

kiedy pod koniec zeszłego roku Kid Cudi wypuszczał swój debiutancki krążek "Man on the Moon: The End of Day", Kanye West namaszczał ten projekt jako przełom w hip hopie, początek nowej ery, ogólnie jako przyszłość tej muzyki. z całym szacunkiem dla muzyki Cudiego, ale nie chciałbym, by trendy w hip hopie wyznaczał krążek, na którym aż trudno trafić na rapowaną zwrotkę. trzeba jednak przyznać, że o jakimś już wpływie tego wydawnictwa na gatunek można powoli zacząć mówić
pochodzący z Atlanty debiutant B.O.B. wydaje się być kontynuatorem tego dzieła. on na szczęście więcej rapuje niż Kid Cudi i robi to na dodatek nieźle. Jest to MC z fantazją, doskonałymi pomysłami na akcentowanie, przeciąganie linjek, kojarzy mi się z Lupe Fiasco obdarzonym dodatkowo południową manierą rymowania. naturalnie są też próby przyśpiewywania, które mimo że nie irytują, to nie ma co o nich pozytywnego powiedzieć
problemem jest oprawa muzyczna i ogólny koncept albumu. B.O.B. stara się połączyć typowe dla Atlanty brzmienie z pop-rockową stylistyką. wprowadza to niemały zamęt, pięknym przykładem jest utwór "Magic", w którym błyskotliwe teksty i flow rapera są przeplatane obrzydliwym popowym wokalem w refrenie. Słuchając takiego "Bet I Bust" marzy mi się krążek Bobby'ego w ściśle dirtysouthowym stylu, na surowszych, bardziej syntetycznych bitach. no i z luźniejszą tematyką, zamiast trochę miałkich love songów i szczeniackich deklaracji aspołeczności, których nie powstydziłby się niejeden emo
"The Adventures of Bobby Ray" jest pełne nieścisłości, prób zrobienia za wszelką cenę czegoś eklektycznego i łatwego dla słuchacza zarazem. ale nie można powiedzieć też, że jest źle, każdy byłby w stanie znaleźć swój idealny utwór. czekam na następne projekty rapera i liczę że w przyszłości się określi i nie raz zamiesza na scenie. póki co "B.O.B." nadal będzie mi się kojarzyć głównie z przebojem Outkastu
nota: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz