jeśli trzeba byłoby odszukać w muzyce drugiego takiego wariata jak ojciec p-funku George Clinton, to poszukiwania nie musiałyby długo trwać. Bootsy Collins to druga powszechnie znana postać ze środowiska Parliament/Funkadelic (powszechnie w sensie że na pewno w stanach, w Polsce to za nic i za nikogo nie ręczę) i chyba jedyny artysta z tego kolektywu, który poważnie był w stanie zaistnieć jako muzyk niezależny od pana Clintona. chociaż i tak jego "gumowy zespół" to nic innego jak nie kolejny odłam parlamentarzystów/funkadelików. pomógł mu w tej niezależności ekscentryzm, który zasługuje na nazywanie po imieniu, jak mało w której sytuacji. pochodzący z pierwszego własnego wydawnictwa walniętego chłopaka z gitarą utwór demonstracją jego szaleństwa nie będzie, ale też jest on na swój sposób świetny i błyskawicznie wpada w ucho
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz