niedziela, 29 maja 2011

gil scott-heron - whitey on the moon

Gil Scott-Heron pojawiał się na Chojnito's Way już parokrotnie, powiedziałem już o nim wszystko co najważniejsze: jaką muzykę tworzył, z kim współpracował, na kogo z późniejszych artystów miał wpływ, oraz o tym jak po latach powrócił do nagrywania. wczoraj w momencie, gdy dowiedziałem się o śmierci muzyka, zabrakło mi słów. dalej mi ich brakuje. po prostu odeszła od nas wielka postać, legenda muzyki soul, legenda ulicznej, zaangażowanej w społeczne sprawy poezji. poprzednimi razami wrzucałem na blog jego utwory muzyczne, dzisiaj wrzucę nagranie z recytacji jednego z jego wierszy w nowojorskim klubie na rogu 125th Street i Lenox Avenue. cały ten występ, zarejestrowany i wydany w 1970 roku na winylu przyjęło się uważać za fonograficzny debiut Gila Scotta-Herona. spoczywaj w pokoju

Gil Scott-Heron - Whitey On The Moon (1970)

piątek, 27 maja 2011

the pharaohs - black enuff

The Pharaohs, to funkowo-jazzowa grupa (ale z tych, których muzykę nazwiemy bardziej funkiem z elementami jazzu niż na odwrót) założona w latach sześćdziesiątych w Chicago. z nazwisk muzyków zaangażowanych w ten projekt najwięcej mówiącym jest Maurice White, czyli późniejszy lider bardziej popularnego Earth, Wind & Fire. choć w obu grupach współpracował z zupełnie innymi muzykami, da się poczuć spore podobieństwo brzmieniowe. podobne inspiracje jazzowo-latynoskie, podobne instrumentarium, podobnie duża uwaga przykuta to sekcji dęciaków. utwór który prezentuję poniżej tak się zaczyna, że od razu mi się kojarzy z którymś z numerów na albumie "Spirit" Earth, Wind & Fire. no i nie trudno w obu przypadkach zauważyć fascynacje starożytnym Egiptem, przenoszoną na okładki płyt. zresztą czym się ci wariaci nie fascynowali, miłośnicy Iluminatów i innych tego typu bzdur muszą uwielbiać ten zespół za graficzną oprawę wydawnictw

wtorek, 24 maja 2011

the philadelphia international all-stars - let's clean up the ghetto

pewnie nie możecie wszyscy się doczekać aż znowu napiszę, jak to uwielbiam filadelfijskie brzmienie soulu, aż zaprezentuję kolejny zespół z tego pensylwańskiego miasta (bo Philly to nie stolica tego stanu, stolicą jest Harrisburg - Chojnito's Way uczy!). dzisiaj będzie wielka kumulacja i opowiem o wspólnym projekcie takich artystów jak Teddy Pendergrass, Lou Rawls, The O'Jays, Harold Melvin & The Blue Notes, Archie Bell i jeszcze kilku innych. połączył ich wspólny cel - taki jak w tytule albumu/głównego utworu. stwierdzili, że żeby zwalczyć fizyczne getto, trzeba przezwyciężyć mentalne getto, które od wewnątrz zniechęca czarnoskóre mniejszości do poprawienia stanu własnego bytu. jak to chcieli zrobić? na przykład przez dofinansowanie edukacji. można było to zrobić osobiście kupując egzemplarz tego albumu w 1977. sam nabyłem ostatnio ten album z którejś tam ręki, więc raczej do poprawy sytuacji na ulicach Philly nie przyczyniłem się, ale za to mam kolejny kawał świetnego soulu na półce. posłuchajcie tytułowego utworu, jeśli przekazu tu nie docenicie, to docenicie na pewno piękną, marszową linię basu

wtorek, 17 maja 2011

barrabas - the lion

czasem na dobrą muzykę można natrafić zupełnie mimowolnie, na przykład przy przeglądaniu okładeczek w katalogach sprzedawców na Allegro. nie wiedziałem zupełnie co to jest jakieś Barrabas, ale okładka przedstawiająca paszczę dzikiego kocura z przystawioną lufą strzelby była wystarczająco intrygująca, by przeprowadzić śledztwo na temat zespołu. mamy więc do czynienia z hiszpańską grupą, grającą funk i disco z wyraźnymi jazzowo-latynoskimi naleciałościami. dodatkowo charakterystyczny jest zachrypnięty głos głównego wokalisty, oraz fascynacja zespołu motywami safari. w "The Lion" znajdziecie niemal wszystko, o czym powiedziałem. utwór pochodzi właśnie z albumu "Bestial" i jako niejedyny z tego wydawnictwa, drapieżnie się wkręca. refren trochę mnie wprowadza w zakłopotanie, bo nie wiem ostatecznie, czy podmiot liryczny chciał zabić lwa czy nie, ale trudno, obejdę się bez tej wiedzy

sobota, 14 maja 2011

chocolate milk - action speaks louder than words

"czyny mówią głośniej niż słowa" - wszystkim znane powiedzenie, myśl istniejąca tak długo jak Homo jest sapiens. albo i dłużej, bo na pewno wcześniej Homo erectus też wolał pokazać jak umiejętnie wznieca ogień, a nie tylko zapewniać, że potrafi to zrobić. tak czy siak myśl przetrwała do naszych czasów, widzimy że ciągle znajduje zastosowanie, albo wkurzamy się, że większość ludzi potrafi właśnie tylko słowami przemawiać. nieważne, przejdźmy już do muzyki. "Action Speaks Louder Than Words" to tytuł debiutanckiego albumu nowoorleańskiej grupy Chocolate Milk, oraz tytuł singla, który otwiera to wydawnictwo, jak i całą dyskografię. czyn jak najbardziej udany i głośniejszy niż moje komentarze na blogu. i okładeczka miła dla oka

Chocolate Milk - Action Speaks Louder Than Words (1975)

poniedziałek, 9 maja 2011

smokey robinson and the miracles - going to a go-go

z muzyką Motown Records, tą z lat sześćdziesiątych, problem jest taki (tzn dla mnie problemu nie ma, ale domyślam się, że dla wielu niesiedzących w temacie ludzi on istnieje) że te wszystkie hity, albumy, piosenki na tych albumach są bardzo podobne. The Funk Brothers, Lamont Dozier i inni taśmowo tworzyli przeboje, gwiazdy w ulic Detroit (głównie) wykonywały pod te kompozycje podobne piosenki, koniecznie ze słowem "love" w tytule. nie ma co się okłamywać że tak nie jest, ale i tak kocham tą wytwórnię i cały nurt wokół niej powstały. no i co by nie było, to i tak dużo wyjątków od reguły było. tak jak pan Smokey ze swoim zespołem, co zamiast nagrywać kolejne "love coś tam" zabiera nas na dobry melanż w miejscu, które ostanio znalazł na mieście. też bym tam wpadł, najlepiej właśnie w akompaniamencie "Going To A Go-Go"

Smokey Robinson And The Miracles - Going To A Go-Go (1965)

niedziela, 8 maja 2011

the whatnauts - help is on the way

The Whatnauts to soulowa grupa z Baltimore, Maryland. w sumie to jedna z dwóch grup (druga to Jimmy Briscoe & The Beavers), jakie kojarzę w ogóle z tym miastem i stanem. zresztą ktokolwiek coś kojarzy ze stanem Maryland? nawet drużyny koszykarskiej nie mają... ale zostańmy przy muzyce i przy Whatnautach. na początku lat siedemdziesiątych wydali trzy albumy ze znanymi utworami jak "Message To A Black Man" albo "I'll Erase Away Your Pain". potem jakby przestali istnieć i po dziesięciu latach, ni z tego ni z owego, zaatakowali zupełnie odmiennym klimatycznie (disco-funkowym) przebojem "Help Is On The Way". do ściągnięcia poniżej. wrzucam go, gdyż ma związek z gwiazdami wczorajszego dnia imprezy Warsaw Challenge - De La Soul, którzy samplowali to w utworze "Ring Ring Ring". a występ był konkretny, tak swoją drogą

czwartek, 5 maja 2011

prince - it's gonna be lonely

wpis w ramach uczczenia wspaniałej dzisiejszej nowiny - Prince zagra w Polsce! a konkretnie na tegorocznym Openerze. o ile dotychczasowy line up festiwalu mnie nie satysfakcjonował (Boi Boi z Outkastu to za mało by mnie tam ściągnąć), to Książę jest kimś, kogo muszę zobaczyć na żywo, nieważne gdzie, nieważne kiedy, nieważne za ile. dlatego na sto procent jadę do Gdyni za dwa miesiące, przynajmniej na ten jeden dzień w którym Prince zagra. o tej samej porze ma wystąpić Big Boi niestety, nie pomyśleli organizatorzy do końca. ale i tak jestem im wdzięczny za możliwość spełnienia jednego z moich największych marzeń koncertowych. no to teraz utwór jakiś, jeden z moich faworytów, numer z tych mniej znanych, pochodzący z drugiego albumu Księcia, czyli z bardzo już dawnych czasów

środa, 4 maja 2011

blue magic - stop to start

pisząc niedawno o grupie 3 Tenors Of Soul obiecałem wspomnieć więcej o najmniej znanej jednej trzeciej tego tria. chodzi o Teda Millsa i jego zespół. no to tak szybko w telegraficznej formie: grupa muzyczna powstała w roku 1972 w Filadelfii STOP założona została przez wspomnianego pana Millsa i przez byłego członka The Delfonics - Randy'ego Caina STOP grała muzykę soul specyficzną dla tego rejonu Stanów i godną tego pochodzenia STOP w 1974 wydali debiutancki album nazwany po prostu "Blue Magic" STOP to najważniejsze prawdopodobnie wydawnictwo grupy STOP niejedyne warte uwagi STOP ze wspomnianego debiutu pochodzi największy przebój grupy "Sideshow", oraz "Stop To Start" STOP (TO START) "Stop To Start" załączyłem do wiadomości i rekomenduje sprawdzenie tego to załącznika

Blue Magic - Stop To Start (1974)