piątek, 29 kwietnia 2011

mel & tim - forever in a day

Mel & Tim to nie jest żadna reżyserska kolaboracja Gibsona i Burtona w celu stworzenia Pasji Edwarda Nożycorękiego", albo "Walecznego Soku z Żuka", ale duet dwójki kuzynów z Holly Springs, Mississippi. stamtąd Mel Hardin i Tim McPherson pochodzą, ale karierę rozkręcili w Chicago, pod okiem Gene'a Chandlera - ważniaka jeśli chodzi o tamtejszy soul. da się w sumie wyczuć te wojaże w ich muzyce - brzmi ona właśnie jak konfrontacja ciepłego Chicagowskiego brzmienia spod ręki Curtisa Mayfielda z południowym, staxowskim soulem. wytwórnia Stax Records była zresztą jednym z przystanków ich (małej, bo 3-płytowej) podróży. wydali w niej drugi album - "Starting All Over Again", najlepszy podobno (podobno, gdyż nie udało mi się jeszcze dorwać ich ostatniego wydawnictwa, by samemu się przekonać). a o to mój ulubiony moment tego nagrania

środa, 27 kwietnia 2011

mtume - ready for your love

"it was all the dream, I used to read Word Up magazine" - te słowa rzucają się na usta (albo raczej na myśl, no bo przecież, że ich nie artykułuję do siebie) gdy słucham największego przeboju Mtume, czyli "Juicy Fruit" z albumu o tej samej nazwie. to w oparciu o ten utwór Puffy zrobił (zrobił?! zapętlił bezczelnie) podkład dla Notoriousa B.I.G., który nagrał pod to "Juicy" - najsłynniejszy rapowy numer z cyklu "back in the days", mający obecnie status absolutnego klasyka hip hopu. oryginał absolutnym klasykiem r&b nie jest raczej, ale nie sposób nie docenić wokalu Tawathy Agee, basu, no i perkusji Jamesa Mtume (widać po nazwisku kto rządził w zespole, swoją drogą koleś był w latach 70 perkusistą samego u Milesa Davida). pod wpisem zamieszczam inny utwór z tego samego albumu grupy, ale porównywalnie dobry. ta sama liga jeśli chodzi o hipnotyzowanie genialną linią basową...

niedziela, 24 kwietnia 2011

heatwave - ain't no half steppin'

wesołych trwających świąt! nie rozpisuje się życzeniowo, tak samo jak nie wrzucam żadnego wielkanocnego utworu muzycznego (bo takowych w klimatach "Chojnito's Way" niestety nie znam). jedziemy do przodu z kolejnymi mało znanymi artystami. Heatwave to zespół, który mi się wydawał zupełnie anonimowy, dopóki nie usłyszałem prezentowanego dziś utworu z ich debiutanckiego albumu ("Too Hot To Handle"). to jest dokładnie to samo "Ain't No Half Steppin'", do którego Big Daddy Kane nawiązał w klasycznym numerze o takiej samej nazwie. i nie tylko on, bo jeszcze parę razy słyszałem ten refren w rapie. zapoznajcie się wiec z oryginalnym wykonaniem tego międzynarodowego bandu - Amerykanin na wokalu, Jamajczyk na gitarze, Anglik na klawiszach, Czechosłowak (nie dotarłem do info, czy bardziej z niego Czech czy Słowak) na bębnach i Szwajcar na basie. nie czuć, żeby ten miks narodowości wpływał jakkolwiek na brzmienie funku Heatwave, więc tylko ciekawostka taka, zespół niezły w każdym razie

Heatwave - Ain't No Half Steppin' (1977)

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

the human body - truth be known

The Human Body to jedna z nazw grupy stworzonej przez Rogera Troutmana z rodzinką, zanim stała się szeroko znana jako Zapp. skład ten sam praktycznie, brzmienie za to nie do końca takie z jakiego ich znamy. nie powinno to dziwić w sumie, w końcu 1976 to nie lata osiemdziesiąte, jest zatem znacznie bardziej organicznie. firmowy talk box się pojawia również, ale jako urozmaicenie, nie esencja ich muzyki. nagranie to nie zapisało się w historii funku, ale za to zostało zauważone przez George'a Clintona, który pozwolił grupie wybić się u jego boku. stąd wspólne koncerty i gościnny udział Rogera Troutmana na albumie "Electric Spanking On War Babies" Funkadelic. dalej wiadomo, Clinton z ekipą opuszczają Warner Bros Records, a ich miejsce zastępuje nowa funk-machina - Zapp (i z czasem też Roger solo), z takim przebojami jak "More Bounce To The Ounce", "So Ruff" i "Computer Love". posłuchajcie ich jeszcze jako The Human Body, bo wiadomo, mniej znane nie znaczy przecież gorsze

niedziela, 17 kwietnia 2011

yvonne fair - love ain't no toy

Yvonne Fair (Sprawiedliwa Iwonka?) to następna świetna, aczkolwiek zapomniana, wokalistka Motownu. za sprawą światowej koncertowej kampanii wytwórni zrobiła furorę na scenach w Europie, Australii, Azji, ale nie we własnym kraju. Miller London, ówczesny wicedyrektor Motownu tłumaczy w dołączonej do reedycji jej jedynego albumu biografii, że "The Bitch Is Black" niefortunnie nie ukazało prawdziwego potencjału artystki. ja pytam jaki ten jej potencjał był, skoro już sam ten album mnie powalił? Yvonne to silna, pewna siebie na scenie i na mikrofonie kobita, mająca muzyczne wparcie wielkiego producenta, Normana Whitfileda. do tego kilka mocnych coverów, polecam ten album bardzo. no i na dodatek ten tytuł (inspirowany ówczesną modą na to słowo "bitch", patrz: "Who Is This Bitch, Anyway?" Marleny Shaw, "The Bitch Is Black" Eltona Johna) i najbardziej pikantna w historii wytwórni okładka. nie wiem jak to się nie stało klasyką

Yvonne Fair - Love Ain't No Toy (1975)

sobota, 16 kwietnia 2011

garry shider - crazy bout you

ciąg dalszy rozbierania na kawałki kolektywu Parliament/Funkadelic. dzisiaj rozbieramy aż do samej pieluchy, w której to na scenie prezentował się zwykle Garry Shider, kolejny fundament zespołu. był w końcu ucieleśnieniem Gwiezdnego Dziecka - postaci, która według mitologii Parliamentu miała zbawić ludzkość przed niefunkowością, przed Sirem Nosem D'Voidoffunkiem i jego Syndromem Placebo. swoją powinność spełniał również na płytach Funkadelic, to on w "One Nation Under A Groove" śpiewał o szansie na wytańczenie wyjścia z naszych uciśnień. niestety opuścił na zawsze naszą planetę w czerwcu ubiegłego roku, dziś mi się przypomniał gdy słuchałem nowego albumu DJ'a Quika, na którym mamy jego gościnny występ w finałowym utworze. dotarłem dziś również do jego skromnego solowego dorobku, oto jeden z utworów z wydanego w 2002 roku mini albumu "Diaperman: The Second Coming". za mocny p-funk, na wszelki wypadek przyodziejcie w hołdzie pieluchy

Garry Shider - Crazy Bout You (2002)

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

alexander o'neal - sunshine

jedziemy dalej, dzisiaj ballada z lat osiemdziesiątych do porzygania tymi latami nasiąknięta. pochodzi z drugiego albumu pana Alexandra, który to album zrobił niezłą furorę dzięki wystrzałowej produkcji Jimmy'ego Jama i Terry'ego Lewisa. nie wiem czy mówiłem o nich, ale chłopaki odpowiadają między innymi za brzmienie ówczesnej Janet Jackson i późniejszych Mary J Blige i Mariah Carey. Alex poznał się ze wspomnianym duetem w ramach grupy Entrerprise, która z czasem przekształciła się w szerzej znane The Time. uległ tylko zmianie główny wokalista, Olka zastąpił Morris Day, podobno był to nacisk ze strony głów Warner Bros Records, którym O'Neal wydawał się być "zbyt czarnym". nie skomentuję tego i wrócę do "Sunshine". w oparciu o ten utwór powstał później równie plastikowy przebój Jaya-Z, "(Always Be My) Sunshine". oba urocze na swój sposób. polecam też cały krążek Alexa ("Hearsay"), ja już swój 12" egzemplarz nabyłem na Allegro, za dosłownie złotówki

Alexander O'Neal - Sunshine (1986)

niedziela, 10 kwietnia 2011

3 tenors of soul - fantasy

"3 tenors of soul"... no mocno się panowie nazwali. nie wiem czy któregokolwiek z trójki panów można nazwać tak wielkim dla muzyki soul, jak wielkimi w swoim świecie są oryginalni trzej tenorzy. no ale niech im będzie, co by nie było są to prawdziwe znakomitości filadelfijskich dźwięków. po pierwsze, niedawno wspominany wokalista z  The Stylistics - Russel Thompkins Jr. (który z głosu bardzo mi przypomina z dziadka-pedofila z "Family Guy" - musiałem się tą uwagą podzielić prędzej czy później), po drugie William Hart z bardziej znanego The Delfonics i po trzecie, reprezentujący Blue Magic (przybliżę niedługo na blogu), Ted Mills. wszyscy trzej prężnie działali głównie w latach siedemdziesiątych, wnosząc na wysoki artystyczny poziom muzykę soul, by w 2007 spotkać się na wspólnym albumie-ciekawostce, pełnym udanych reinterpretacji znanych numerów. tutaj na przykład klasyk od Earth, Wind & Fire. album się nazywa "All The Way From Philadelphia", jak kogoś interesuje sprawdzenie jego zacnej całości

3 Tenors Of Soul - Fantasy (2007)