wtorek, 28 września 2010

guy - don't clap... just dance

Guy to nie koleś jakiś, a grupa. słowo klucz to Riley, dokładnie Teddy Riley - członek zespołu i producent, który w niemałym stopniu wpłynął na brzmienie muzyki pop w latach dziewięćdziesiątych, tej dobrej muzyki pop. i do dzisiaj macza palce w różnych projektach, to u Snoop Dogga, to u Robina Thicke. w każdym razie mocno rozsławił (ale nie był pionierem, trzeba zaznaczyć) brzmienie new jack swing, czyli półsyntetycznego popu łamanego na r&b z typową dla hip hopu perkusją. swoją drogą to jeden z bardzo nie licznych przypadków, gdzie hip hop zamiast czerpać z innych gatunków, sam stanowił inspirację do stworzenia nowego, dobrego, całkiem niehiphopowego nurtu. wprawdzie bardziej wdzięcznymi przykładami new jack swingu byłyby albumy Michaela Jacksona z lat '90 (Teddy był zresztą jednym z głównych producentów krążka "Dangerous"), albo "This Is How We Do It" Montella Jordana, ale to wszyscy znamy. zespół Guy u nas raczej nie jest popularny, a szkoda, posłuchajcie utworu z ich debiutu

niedziela, 26 września 2010

mc lyte - paper thin

historia kobiecego hip hopu, rozdział któryś z tych początkowych. "Paper Thin" to singiel z wydanego w 1988 roku albumu "Lyte As A Rock" - kamienia milowego jeśli chodzi o damskie rapy. niezależnie którą panią uznajecie za najlepiej nawijającą, czy to Lauryn Hill, czy Rah Digga, czy maszynę do robienia przebojów Missy Elliott, czy reprezentującą zachodnie wybrzeże Lady Of Rage, czy może nawet zapowiadającą się na mainstreamowe next best thing Nicki Minaj (choć powoli zaczynam mieć obawy, że jej zbliżający się debiut będzie się starał mieć z hip hopem malutko wspólnego), szacunek się należy tym, które przecierały szlaki, MC Lyte jak najbardziej tu pasuje. nawet odkładając na bok genderowe podziały polecam "Lyte As A Rock" po prostu jako nagranie na miarę rewelacyjnego dla hip hopu rocznika '88, ale oczywiście ginący na tle ówczesnych rewolucjonistów gatunku tzn Public Enemy, Juice Crew, N.W.A., Rakima, starczy

niedziela, 19 września 2010

big john hamilton - big bad john

"Big Bad John" to klasyk muzyki country, zdobywca szczytu Billboardu i nagrody Grammy w 1962 roku. piosenka opowiadająca o przygodzie przerośniętego (stąd Big), bandziora (stąd Bad) z Nowego Orleanu o imieniu John (stąd John i wszystko się już zgadza). oczywiście country nas w tej chwili nie bardzo interesuje, a ja też nie zamierzam póki co rozszerzać horyzontów w tym kierunku. stąd odkładamy na bok oryginalne wykonanie Jimmy'ego Deana i skupiamy się na późniejszej, soulowej wersji Big Johna Hamiltona (nie mylić z aktorem znanym z filmów Johna Wayne'a). powstała ona gdzieś w przedziale lat 1966-1970, trudno mi sprecyzować, gdyż jedyne pewne wydanie to pochodząca z 2006 roku składanka największych przebojów muzyka z Florydy ("How Much Can A Man Take", okładka na zdjęciu). zapraszam do sprawdzenia, wspomnę jeszcze, że znawcy klasyki hip hopu już w pierwszych sekundach rozpoznają popularny break. "warm it up Kane, warm it up Kane..."

czwartek, 16 września 2010

harold melvin & the blue notes - wake up everybody

jeśli kogoś bardzo interesuje wspominany przeze mnie coverowy album Johna Legenda z The Roots, to jest on już gdzieniegdzie dostępny do legalnego odsłuchu online. sam nie wytrzymałem i za sprawdzenie "Wake Up!" się zabrałem. album piękny, ale o tym to możne innym razem więcej napiszę. póki co przedstawiam jedno z tych nagrań, sprawnie odświeżonych na potrzeby tego nowego projektu. "Wake Up Everybody" jest singlem promującym ten album (teledysk), udzielają się w nim również piosenkarka Melanie Fiona i raper Common. oryginalnie pobudkę tą zorganizował 35 lat temu piosenkarz Harold Melvin ze swoją grupa The Blue Notes. jedna z największych filadelfijskich legend muzycznych, nic dziwnego że za odświeżenie ich twórczości wzięli sie The Roots, żywe legendy z tego samego miasta. a że John też jest Legend, to wszystko składa sie w logiczną całość, powiedzmy

poniedziałek, 13 września 2010

siedah garrett - k.i.s.s.i.n.g.

coś dla miłośników bardziej już plastikowego brzmienia muzyki z późnych lat osiemdziesiątych. oprócz tych, którzy słyszeli panią Garrett w duecie z Dennisem Edwardsem ("Don't Look Any Further"), jej nazwisko dobrze kojarzyć mają prawo fani Michaela Jacksona. piosenkarkę można było usłyszeć u niego na albumie "Bad", w przebojach "Man I The Mirror" i "I Just Can't Stop Loving You". wspierała wokale u Madonny, Natalie Cole. jako podopieczna Quincy'ego Jonesa niemały udział miała w nagraniu jego producenckiego albumu "Back On The Block" w 1989 roku. rok wcześniej, nakładem wytwórni Quincy'ego (Qwest Records) wydała swój pierwszy (z trzech, w tym jednego nagranego wspólnie z grupą Brand New Heavies) album - "Kiss Of Life". "K.I.S.S.I.N.G." to promujący go singiel - porcja solidnej popowo-funkowej muzyki, pijącej do brzmienia rolandowskich automatów perkusyjnych, popularnego wówczas synth popu, oraz do starej szkoły hip hopu. to wszystko w połączeniu z niezłym, lekko niedocenionym, wokalem

sobota, 11 września 2010

donny hathaway - hearse to graveyard

Donny Hathaway to urodzony w Chicago muzyk, uznawany za jednego z ważniejszych animatorów tamtejszej sceny soulowej (a trochę już Chicagowskich artystów przez blog się przewinęło). najbardziej znany dzięki współpracy z Robertą Flack i dzięki jego największemu przebojowi - "Little Ghetto Boy" (znanego słuchaczom hip hopu choćby z numeru Doctora Dre o podobnej nazwie, ponadto nowoczesna wersja tego utworu na się pojawić na wychodzącym niedługo wspólnym projekcie Johna Legenda i The Roots). "Hearse To Graveyard" pochodzi z tego samego albumu co "Little Ghetto Boy", a jest to soundtrack do filmu "Come Back, Charleston Blue", kolejnego klasyka kina Blaxploitation. nie jest to w sumie samodzielny utwór, po prostu dłuższy (relatywnie) instrumentalny fragment stanowiącej integralną całość tej ścieżki dźwiękowej, ale za to znakomicie przenosi słuchacza w świat niskobudżetowego czarnego kina z lat siedemdziesiątych

piątek, 10 września 2010

kendra foster & p-funk all stars - bounce 2 this

p-funk ma się dobrze u mnie i tak będzie się miał dalej. tym razem coś bardziej współczesnego - utwór z wydanego cztery lata temu, sygnowanego nazwiskiem George'a Clintona albumu zatytułowanego: "How Late Do You Have 2B B4 U R Absent?" (tytuł tradycyjnie brzmi jak nadany wprost ze statku-matki doktora Funkensteina). czyli kolejny projekt z cyklu p-funk all stars, ale pojawiają się na nim również osobowości niezależne: Belita Woods, Joi z Dungeon Family, Bobby Womack, czy sam Prince (który w listopadzie gra w Krakowie i Chojnito's Way rozważa uczestnictwo w tym wydarzeniu). pierwszy utwór na płycie od razu mi się skojarzył, miałem okazje go usłyszeć na żywo podczas koncertu Clintona w Warszawie, obok klasyków jak "Atomic Dog", albo "One Nation Under A Groove". dorównywać to im nie dorównuje, ale słucha się świetnie, a potem człowiek chodzi i podśpiewuje pod nosem "Bounce to this, everybody just bounce to this..." jak jakiś debil

środa, 8 września 2010

black merda - cynthy-ruth

funk + rock, czyli jedno z moich ulubionych połączeń ostatnio. zawsze z chęcią zabieram się za sprawdzanie albumów artystów deklarujących się jako wykonawcy obu tych gatunków. Black Merda (muzykom koniecznie zależało na nazwie ze słowem "murder" i tylko w ten sposób dało się przebrnąć bez nieprzyjemności) bardziej fuzję akcentuje na rock, ale co tam, polecam każdemu ich dwualbumową dyskografię. tak wyszło, że nie przyjęła się ich twórczość, konkurencję mieli konkretną, promocja była niekonkretna, pokłócili się chłopaki i koniec. w 2005 wyszła kompilacja "The Folks From Mother's Mixer", która była po prostu reedycją ich dwóch albumów na jednym krążku. dzięki tej składance i dzięki rosnącemu ostatnimi laty zainteresowaniu czarnym rockiem, o Black Merda zrobiło się chyba głośniej, niż kiedy faktycznie działali. nawet zaczęli się odgrażać powrotem na scene. nie wiem co z tego wyszło, ale zapraszam do odsłuchu "Cynthy-Ruth", samplowanego niedawno przez Kanye Westa dla śmiesznie rapujących po angielsku Japończyków (Teriyaki Boyz chyba)

po prostu oglądnij #1

MARVIN GAYE & TAMMI TERRELL "Ain't no Mountain High Enough"

duet wszech czasów w mojej skromnej opinii, jedno z dwóch dostępnych w sieci nagrań, na których można zobaczyć wspólnie śpiewających Marvina i Tammi. zresztą solowych występów Tammi Terrell na YT również uświadczyć więcej nie można. już któryś raz jej wątek się tutaj pojawia, ale cóż, wyjątkowo nie potrafię odżałować śmierci tej świetnie zapowiadającej się wówczas piosenkarki

sobota, 4 września 2010

the mar-keys - last night

historia muzyki z Memphis, część druga. The Mar-Keys to grupa, która zaistniała wcześniej niż The Bar-Kays, wiemy już zatem kto się kim inspirował. a zaistnieli w 1961 roku singlem "Last Night", który był pierwszym tak udanym wydawnictwem wytwórni Satellite Records, że wykroczył on popularnością poza granice stanu Tennessee. okazało się wtedy przy okazji, że w Stanach już istniało jedno Satellite Records, było trzeba w związku z tym zmienić nazwę. tak właśnie powstała marka Stax Records - jedna z najlepiej kojarzonych na soulowo-bluesowej mapie USA. samo The Bar-Keys w historii muzyki się tak nie utrwaliło, no i nie wątpię, że są kojarzeni wyłącznie z utworem poniżej. ewentualnie z tym, że na samym początku przez grupę przewinął się jako instrumentalista sam Isaac Hayes - nie wiem czy przypadkiem tutaj właśnie nie udziela się na organach